Ocena pracy nauczyciela
Kto jest klientem w szkole?
Kto jest zadowolonym, a kto nie?
Kto decyduje o jakości usług świadczonych dla klienta?
Kto ocenia te usługi i wycenia ich wartość?
Dlaczego wszystkiego powyższego nie robi PODMIOT w szkole jakim jest uczeń.
A gdyby tak:
Pensja nauczyciela zależała wyłącznie od uczniów.
33,3 procent od obecnych. W formie ankiety ewaluacyjnej, która byłaby obligatoryjna i wiążąca dla podmiotu zarządzającego szkołą przy wypłacaniu tej części pensji.
33,3 procent od świeżych absolwentów. Którzy ocenialiby pracę nauczycieli już spoza murów szkoły, mając w pamięci jeszcze żywe obrazy z ich sposobu pracy.
33,3 procent od absolwentów 10 letnich. Ci znowu ocenialiby skuteczność życiową tego czego się nauczyli w szkole. Taki realny wkład. Już bez emocji, które schłodziły by się po latach.
Taki układ trzystopniowy definiowalny także staż pracy i doskonale zastępował awans nauczyciela.
Czyż nie byłaby to niewidzialna ręka wolnego rynku?
Cały czas twierdzę, że pracę nauczyciela powinno się oceniać jak pracę fryzjera. Zadowolony klient wraca, zadowolony klient poleca fryzjera innym.
Niezadowolony zmienia fryzjera, a dodatkowo obsmarowuje go bardziej niż ten zadowolony go polecający. Rynek jest wtedy samoregulujący się.
Albo jak korepetytora wymieszanego z trenerem karate. Jeden uczy wiedzy, drugi życia. Obojgu płacimy. Dla obojga jesteśmy klientami.
I awans zagwarantowały zadowolony klient. I nie trzeba byłoby wtedy przygotowywać opasłych segregatorów na kolejny jego stopień.
Same korzyści.
Dla przypomnienia jeden z wpisów sprzed roku.
https://www.facebook.com/ photo.php?fbid=214408193918 5437
Marcin Stiburski
Szkoła Minimalna
Kto jest zadowolonym, a kto nie?
Kto decyduje o jakości usług świadczonych dla klienta?
Kto ocenia te usługi i wycenia ich wartość?
Dlaczego wszystkiego powyższego nie robi PODMIOT w szkole jakim jest uczeń.
A gdyby tak:
Pensja nauczyciela zależała wyłącznie od uczniów.
33,3 procent od obecnych. W formie ankiety ewaluacyjnej, która byłaby obligatoryjna i wiążąca dla podmiotu zarządzającego szkołą przy wypłacaniu tej części pensji.
33,3 procent od świeżych absolwentów. Którzy ocenialiby pracę nauczycieli już spoza murów szkoły, mając w pamięci jeszcze żywe obrazy z ich sposobu pracy.
33,3 procent od absolwentów 10 letnich. Ci znowu ocenialiby skuteczność życiową tego czego się nauczyli w szkole. Taki realny wkład. Już bez emocji, które schłodziły by się po latach.
Taki układ trzystopniowy definiowalny także staż pracy i doskonale zastępował awans nauczyciela.
Czyż nie byłaby to niewidzialna ręka wolnego rynku?
Cały czas twierdzę, że pracę nauczyciela powinno się oceniać jak pracę fryzjera. Zadowolony klient wraca, zadowolony klient poleca fryzjera innym.
Niezadowolony zmienia fryzjera, a dodatkowo obsmarowuje go bardziej niż ten zadowolony go polecający. Rynek jest wtedy samoregulujący się.
Albo jak korepetytora wymieszanego z trenerem karate. Jeden uczy wiedzy, drugi życia. Obojgu płacimy. Dla obojga jesteśmy klientami.
I awans zagwarantowały zadowolony klient. I nie trzeba byłoby wtedy przygotowywać opasłych segregatorów na kolejny jego stopień.
Same korzyści.
Dla przypomnienia jeden z wpisów sprzed roku.
https://www.facebook.com/
Marcin Stiburski
Szkoła Minimalna