Maski
Maski.
Jesteśmy na balu maskowym, na którym udajemy kogoś innego niż w rzeczywistości jesteśmy.
Kim są na tym balu maskowym rodzice uczniów?
Tworzę eksperymenty w szkole, które testują mechanizmy systemu edukacyjnego.
Jednym z nich jest test poprawności szkolnej, polegający na tym, że do dziennika wpisuję kolejno obowiązkowe tematy, a uczniom wstawiam jedynie szóstki, z gwarancją oceny sześć na koniec roku. Mam dzięki temu pełna swobodę popularyzacji fizyki, nie bawię się w najbardziej nieprzyjemną rolę nauczyciela, czyli ocenianie.
Ale nie o tym chciałbym napisać w tym wpisie.
Otóż zaobserwowałem u uczniów, którzy mają świadomość, że gwarantuję im ocenę sześć na koniec roku niezależnie od ich starań, jedną niepokojącą potrzebę.
Oni chcą abym wstawiał cyklicznie dobre oceny, szóstki, po to aby rodzice nie truli im głowy.
Gdy dopytuję się dlaczego potrzebne są rodzicom te oceny, odpowiadają mi, że rodzice twierdzą, że po to się ich dzieci uczą. W nauce chodzi przede wszystkim o dostanie dobrej oceny.
Nie jest ważne co się faktycznie nauczą, co zostanie im w głowach, a jedynie ważna jest szóstka.
Co jest najbardziej szokujące, rodzice akceptują, ulotność zaliczanej wiedzy, akceptują bezsensowność metod nauczania, akceptują niepotrzebne, niepraktyczne nauczane treści.
Nie akceptują jedynie niższej oceny.
Gdy zadałem pytanie uczniom, co by się stało, gdyby umiały idealnie materiał nauczania, były perfekcyjnie przygotowane to zadań życiowych, oraz poznały wszelkie zagadnienia kompetencji miękkich, ale z zastrzeżeniem że dostaną jedynie ocenę trzy lub cztery, to uczniowie odpowiedzieli, że mieliby przechlapane w domach, że rodzice im by tego nie darowali.
Także, co jest tak naprawdę ważne dla rodziców?
Dlaczego tak pożądają tej cyfry sześć?
Co się zmieniło w systemie edukacyjnym, że wywołał tę chorobę u tak wielu rodziców?
Marcin Stiburski - Szkoła Minimalna
Jesteśmy na balu maskowym, na którym udajemy kogoś innego niż w rzeczywistości jesteśmy.
Kim są na tym balu maskowym rodzice uczniów?
Tworzę eksperymenty w szkole, które testują mechanizmy systemu edukacyjnego.
Jednym z nich jest test poprawności szkolnej, polegający na tym, że do dziennika wpisuję kolejno obowiązkowe tematy, a uczniom wstawiam jedynie szóstki, z gwarancją oceny sześć na koniec roku. Mam dzięki temu pełna swobodę popularyzacji fizyki, nie bawię się w najbardziej nieprzyjemną rolę nauczyciela, czyli ocenianie.
Ale nie o tym chciałbym napisać w tym wpisie.
Otóż zaobserwowałem u uczniów, którzy mają świadomość, że gwarantuję im ocenę sześć na koniec roku niezależnie od ich starań, jedną niepokojącą potrzebę.
Oni chcą abym wstawiał cyklicznie dobre oceny, szóstki, po to aby rodzice nie truli im głowy.
Gdy dopytuję się dlaczego potrzebne są rodzicom te oceny, odpowiadają mi, że rodzice twierdzą, że po to się ich dzieci uczą. W nauce chodzi przede wszystkim o dostanie dobrej oceny.
Nie jest ważne co się faktycznie nauczą, co zostanie im w głowach, a jedynie ważna jest szóstka.
Co jest najbardziej szokujące, rodzice akceptują, ulotność zaliczanej wiedzy, akceptują bezsensowność metod nauczania, akceptują niepotrzebne, niepraktyczne nauczane treści.
Nie akceptują jedynie niższej oceny.
Gdy zadałem pytanie uczniom, co by się stało, gdyby umiały idealnie materiał nauczania, były perfekcyjnie przygotowane to zadań życiowych, oraz poznały wszelkie zagadnienia kompetencji miękkich, ale z zastrzeżeniem że dostaną jedynie ocenę trzy lub cztery, to uczniowie odpowiedzieli, że mieliby przechlapane w domach, że rodzice im by tego nie darowali.
Także, co jest tak naprawdę ważne dla rodziców?
Dlaczego tak pożądają tej cyfry sześć?
Co się zmieniło w systemie edukacyjnym, że wywołał tę chorobę u tak wielu rodziców?
Marcin Stiburski - Szkoła Minimalna