Przeciąganie liny


Równowaga, przeciąganie liny.
Obecnie przeciągamy linę, chcemy aby wygrała moja, mojsza opcja.
Szkoły i system szkolny chcą uczyć, czegoś czego nie chcą rodzice i uczniowie, rodzice chcą aby uczyć czegoś czego nie chcą szkoły. Nie znajduje się kompromisów i w tym zawirowaniu uczniowie nie wiedzą, w którym kierunku zmierzać.
Szkoła chce uczyć wychowania patriotycznego i religii, a rodzice chcą aby uczono języków i informatyki. I często na odwrót, szkoła chce uczyć nowych technologii i myśli, a rodzice chcą uczyć konserwatywnych tradycji.
Z wychowaniem też jest przepychanka. Jedni chcą, aby ci drudzy byli odpowiedzialni za wychowanie i finalnie okazuje się, że i ci i ci tego nie robią. Dziecko pozostaje samo i wychowuje je dzisiaj Internet.
Nie ma już dziś sytuacji jak w serialu „Domek na prerii”, kiedy to szkoła i społeczność współgrają i tworzą wspólną wizję edukacyjną, kiedy to nauczyciel i rodzic myślą o swoich dzieciach prawie jednakowo.
Ale „Domek na prerii” to mała monokultura. Dziś tak sytuacja jest prawie nieosiągalna. W naszych szkołach zderzają się różne kultury, różne spojrzenia na świat. A że szkoła to nie uniwersytet, gdzie uczymy jedynie wiedzy, to na jej terenie dochodzi do konfliktu wychowawczego.
Niektórym politykom wydaje się, że swoimi dekretami wprowadzą w Polsce szkołę „Domek na prerii”, że wszystkie dzieci bez wyjątku będą monokulturowe.
Tak się nie da w obecnym świecie.
Musi w nim powstać przestrzeń prawna, dla różnych koncepcji wychowawczych dzieci, które zadowolą różne pragnienia rodziców. Monokultury nie da się stworzyć, bo nie żyjemy na prerii, a w świecie Internetu.
Dlatego muszą powstać różnorodne szkoły. W jednej wychowanie do życia w rodzinie będzie obowiązkowe od szóstego roku życia, a w innej będzie wręcz zakazane przez cały okres edukacyjny. W jednej szkole, będzie się uczyć wiedzy teoretycznej na potrzeby przyszłych studiów akademickich, a w drugiej jedynie wiedzę praktyczną potrzebną w codziennym życiu.
Będą szkoły wolnościowe, ale będą też szkoły o drylu koszarowym.
Będą szkoły gdzie oczekiwać się będzie kultury wyniesionej z domu, ale będą też szkoły gdzie od nich samych będzie się wymagać nauczenia różnych postaw kulturowych.
Pojawią się też szkoły balansujące pomiędzy tymi skrajnościami, ale będą to zawsze szkoły realizujące oczekiwania rodziców.
Bo lansowana mojsza monokultura przez jakąkolwiek opcję społeczno-polityczną, będzie zawsze krzywdząca dla pewnej grupy o innych preferencjach.
Aby taki stan równowagi mógł zaistnieć, potrzeba jest zminimalizowanie szkoły, tak aby w pozostawionej przestrzeni mogły wykształcić się różnorodne jej alternatywy.
Bo szkoła maksymalna zawsze skrzywdzi tych odmiennych.
Jeżeli się szkół nie zminimalizuje lub nie sprawi, że mogłyby być różnorodne, to skrajne opcje edukacyjne i wychowawcze nie będą się redukować, a jedynie sumować i powstanie w szkole coś bardzo niestrawnego.
W sumie już powstało. I to coś niestrawnego nie jest przyswajalne i jest odrzucane. Odrzucane na rzecz różnorodnego Internetu, w którym mimo jego ogromnej różnorodności poruszamy się dalej wytartymi ścieżkami jak w „Domku na prerii” i kompletnie nic nie wiemy co dzieje się za internetową miedzą.
 
Marcin Stiburski - Szkoła Minimalna

Popularne posty z tego bloga

Świadectwo z czerwonym paskiem

Petycja ONLINE i petycja dla urzędu MEN

Co szkodzi w szkole?