Syndrom pożółkłych kartek

Syndrom pożółkłych kartek.

Czy spotkaliście na swoich studiach wykładowcę lub w szkole nauczyciela, który przez kolejne lata, wykładał swój przedmiot jak zdarta płyta, który czytał swoje wykłady z pożółkłych kartek, z zeszytu pachnącego już grzybnią?

Gdy zapoznacie się z historią takiego nauczyciela, okazuje się, że uczył tak nie kilka lat, często kilkanaście, a zdarza się że kilkadziesiąt.

Co w takim razie sądzilibyście o analogicznej sytuacji w innych dziedzinach naszego życia, kiedy to mechanik przez 30 lat chciał naprawiać gaźnik w samochodzie, czy też dentysta dalej wypełniałby nasze zęby amalgamatem.

Pół biedy jak taki pożółkły nauczyciel jest lokalną pluszową maskotką. Dziwaczną, ale nieszkodliwą. To tylko ta częściowo pozytywna część. Częściowa, ponieważ to że jest łagodnym dziwakiem, to niestety zabiera cenny czas młodego człowieka, każąc mu słuchać treści z tych pożółkłych kartek.

Ale druga połowa nie jest aż tak różowa.

Tu mamy zadufanego w swojej nieomylności człowieczka.
Spróbujcie takiemu jakkolwiek zwrócić uwagę.
Ego tej persony wtedy obleka się w kolce, które perfekcyjnie rani zwracających mu uwagę.

Dotknięci taką cechą nie są niestety wyłącznie nauczyciele emeryci, bo zdarza się to także młodym pedagogom.

Dlaczego? Co wywołuje taką pewność siebie, że naturalnym jest ignorowanie wszelkich sygnałów krytyki i ocenianie siebie jako perfekcyjny kwiat intelektu?

Nim zanalizuję przyczyny tej sytuacji w szkolnictwie ucieknę trochę w inną przestrzeń.

Każdy z nas uwielbia Strażników Miejskich, za ich wyczucie sytuacyjne, za ich konsekwencję w egzekwowani prawa, za ich ambicje, za pewność w swoich działaniach.

Spotykamy się czasem twarzą w twarz, z tymi stróżami prawa gminnego i jesteśmy onieśmieleni ich profesjonalizmem, elokwencją oraz rozeznaniem prawnym.

Co jest źródłem tego profesjonalizmu?

Czy nie jest nim wyłącznie młodzieńcza żywiołowość zamknięta w mundur, wyposażony w bloczek mandatowy?

Kluczowy jest tu wiek, w którym wyposażają nas w władzę.

Kiedy zostajemy nauczycielami?

Matura w wieku 19 lat i 5 lat studiów i stajemy przed klasą.

Mamy 24 lata i dostajemy do ręki dziennik lekcyjny, oraz stajemy na podwyższeniu katedry. Czasami w niektórych szkołach zaczynają nas tytułować per profesor.

Przed nami mamy sprowadzone przymusem młode niedoświadczone osoby, których życie będzie przez 12 lat zależne od naszych humorów.

Władza deprawuje, władza absolutna deprawuje absolutnie.

Niektórzy z nas na początku mając jedynie 24 lat, starają się inaczej, milej, humanitarniej podchodzić do skazanych na nas dzieci. Niektórym udaje się to utrzymać latami.

Tak jak niektórym Strażnikom Miejskim udaje się być ludzkimi strażnikami.

Niestety oddziaływanie środowiskowe jest przemożne.

Następuje powolna środowiskowa deprawacja.

Płacą mało, to mało będę się starał. Przyzwyczajam się do środowiskowych przywilejów i po pewnym czasie traktuję je jako tło. I zaczynam, żądać więcej.

Mając 24 lata nie pracowałem jeszcze w innych zawodach, nie doświadczyłem pracy na 40 godzin tygodniowo, nadgodzin, pracy na zmiany, pracy w zależności w zespole, negocjowania warunków.

Nie prowadziłem własnej działalności gospodarczej, nie doświadczałem masowych kontroli, groźby bankructwa.

Za to mając 24 lat otrzymałem ogromną autonomię, niezależność od innych pracowników w tej samej firmie, jednocześnie dostałem ogromną władzę, nad bezbronnymi młodymi osobami.

Szef, raz w roku po uprzedzeniu, przychodzi sprawdzić jak wykonuję swoje zadania, a wtedy robię poglądową, wzorcową robotę, spisany jest protokół i wszyscy są zadowoleni.

I dalej pozostaję SAM, na SWOIM WŁASNYM podwórku, NIEZALEŻNY od czegokolwiek.

Mijają lata, a moja niezależność przeradza się w bezkarność.

Prawo mi w tym pomaga, bo po pewnym czasie staję się dyplomowanym, co czyni mnie prawie nietykalnym.

Doświadczyłem tej nietykalności jako uczeń i obecnie mam nawet jako nauczyciel stażysta świadomość swojej niezależności.

Mogę zadawać ile będę miał ochotę.
Mogę robić klasówki jakie będę miał ochotę.
Mogę oceniać jak tylko mi się podoba.
Mogę typować swoje ofiary według dowolnego klucza.
Mogę uczyć w dowolny sposób.
Mogę wręcz nie uczyć wcale.

Umościłem sobie gniazdko i nikt nie może mi nic narzucić.

Jestem autonomiczny niczym sędzia z immunitetem.

Gdy kogoś skrzywdzę, to mówię, że może zdać egzamin komisyjny.

A gdy go zda pozytywnie, mogę być dalej bezkarny, gdyż zawsze mógł się do egzaminu ten ktoś nauczyć, a wcześniej mógł po prostu nie umieć. Mógł zwyczajnie wcześniej nie umieć, a nie że to ja czemuś byłem winny. Każda moja nieprawość może być w ten sposób ukryta.

I mimo, że plotkami czasami rozchodzą się o mnie złe wieści, to nikt nie może mnie wybrać lub odrzucić, gdyż są mi przydzielani według narzuconego klucza.

Mam autonomię, mam władzę i jedyną kontrolą nad tym ma moje sumienie.

Pytanie jest następujące.

Co my możemy zrobić, gdy to sumienie przestanie działać?


Marcin Stiburski

Popularne posty z tego bloga

Świadectwo z czerwonym paskiem

Petycja ONLINE i petycja dla urzędu MEN

Co szkodzi w szkole?