Behawior OCENY

Drugi rok okrętowego na PG. Za chwilę wylecę ze studiów na polibudzie. Jeżeli nie znajdę sobie kolejnych, armia weźmie mnie w swoje ramiona. Wchodzę do dziekanatu licząc na załatwienie formalności. Wita mnie zawsze nieprzyjemna dla studentów pani w dziekanacie, której oznajmiam że chciałbym porozmawiać z dziekanem. Na szczęście jest i okazuje się że nie jest zajęty. Zaprasza mnie do swojego gabinetu.
Niepewny siebie wchodzę. A na to dziekan zwracając się do mnie „panie Marcinie proszę usiąść”, wskazuje mi jedną ze skórzanych sof. Przysiadam na skraju. A on spokojnie mówi do mnie „proszę się swobodnie rozsiąść”. Cały spocony, nie wiem o co mu chodzi, skąd u niego taka uprzejmość, zna przecież moją kryzysową sytuację i grożące mi konsekwencje.
Niepewnie opieram się o oparcie skórzanej sofy, a dziekan strzela do mnie dalej z grubej rury.
„Czego się Pan napije, kawa czy herbata”. Te słowa totalnie mnie rozbijają. Przyzwyczajony jestem to kontaktów bardzo formalnych w relacji student-przełożony, a tu takie słowa. Odpowiadam, że napiję się herbatę i wtedy on do pani w dziekanacie mówi „pani Krystyno proszę dla pana Marcina przygotować herbatę”. I po chwili pani Krystyna przynosi mi herbatę i stawia na stoliku przed skórzaną sofą, mówiąc do mnie ”Proszę bardzo panie Marcinie”.
Cała sytuacja jest dla mnie irracjonalna, gdyż moje wizyty w dziekanacie nigdy tak nie wyglądały.
Dziekan cały czas mnie obserwował, patrzał na moje nieporadne siadanie na sofie, na moje zaskoczenie przy propozycji herbaty. Wtedy zaczął swoją mowę, która mniej więcej brzmiała tak.
„Panie Marcinie, niech pan zwróci uwagę jak pan się teraz zachowuje, jak się pan stresuje, jak nie jest pan pewny siebie. Ma pan dwadzieścia dwa lata. A niestety pana zachowanie dalekie jest od zachowania osoby dorosłej. Przypomina raczej zachowanie uczniaka. Owszem jest pan w ciężkiej sytuacji jako student, ale to nie tłumaczy zachowania tak niepewnego, tak przerażonego człowieka.
Obserwuję to zjawisko od wielu lat i z roku na rok coraz bardziej studenci są bardziej niedojrzali. Inaczej było w latach sześćdziesiątych, a jeszcze inaczej było przed wojną, o czym opowiadali mi moi profesorowie. Niech pan przypomni sobie film Dawno temu w Ameryce, kiedy to piętnastolatkowie zdejmowali krótkie spodnie i wkładali długie i kazali sobie mówić PAN. I tak byli traktowani. Bo tego oczekiwali. I otoczenie to akceptowało i także traktowało ich za PANÓW.”
Ta rozmowa jedna z istotniejszych w moim życiu, odegrała bardzo ważną rolę w postrzeganiu siebie przez samego siebie. Z okrętowego oczywiście wyleciałem i po jakimś czasie przeniosłem się na fizykę na UG, którą już normalnie skończyłem. Ale do tej rozmowy cały czas wracam.
Przytoczyłem tą historię, ponieważ teraz obserwuję szkołę trochę jak mój dawny dziekan z okrętowego. Tyle, że obecnie obserwuję 13-14 latków. Czyli jeszcze dzieci, które noszą krótkie spodenki jak w filmie Dawno temu w Ameryce. I wiem, że za chwilę mogłyby te dzieci włożyć spodnie długie i kazać sobie mówić PAN i PANI. I wiem, że wtedy powinienem to zaakceptować i zwracać się do nich właśnie tak. Szanowna PANI. Szanowny PANIE.
Ale w szkole prócz nauki budowy pantofelka, dorzecza Nilu i nizin Eurazji, orzeczenia i przydawki przymiotnikowej uczy się jeszcze jednej rzeczy. Umyka ona nam wszystkim i nie jest nawet rozpisana w którejkolwiek podstawie programowej. Ta umiejętność nie jest wiedzą ani praktyczną, ani filozoficzną, ani teoretyczną. Jest to wiedza ODRUCHU. Jest to wiedza behawioralna.
Za pełną wiedzę o pantofelku dostaniemy 6, za umiejętność znalezienia lewego dopływu Nilu 5+, buntując się przeciwko zasadności nauki przydawki przymiotnikowej, też część wiedzy o niej przyswoimy. Ale w czasie tej nauki rzeczy przydatnych i nieprzydatnych uczymy się dodatkowo czegoś co nas później pogrąża całe życie. Pogrąża mocno, ponieważ ta wiedza wchodzi głęboko w nasz behawioryzm, tak głęboko jak w psa, który całe życie był bity i nawet gdy będzie już bezpieczny, będzie się kulił z powodu podniesionej ręki.
Uczymy się oczekiwać OCENY innych, przeżywamy LĘK PRZED ZŁĄ OCENĄ innych, po każdej czynności w życiu dorosłym. Nie potrafimy się SAMOOCENIĆ. Nie potrafimy mieć dystansu do OCENY innych.
Wiedza o pantofelkach, o przydawkach, o dopływach Nilu, o cieple właściwym umknie w mniejszym lub większym stopniu, ale ODRUCH, behawioralna reakcja przed innymi ludźmi, gdy wyrażamy opinię, zdania, własne przemyślenia, będzie taka sama jak w szkole. Będziemy oczekiwać OCENY o innych, będziemy odczuwać LĘK przed tą oceną. Będziemy podatni na te manipulacje. Dalej będziemy UCZNIAKAMI w krótkich portkach.
To jest największa wiedza, którą wynosimy ze szkoły. Behawioralne odruchy, które przeszkadzają nam stać się PANEM i PANIĄ.
Ciekawe komu to przeszkadza, abyśmy w pełni dorośli?
Bo nam to na pewno przeszkadza, gdy całe życie uginamy kark, słysząc OCENĘ innych naszego życia.

Marcin Stiburski
Szkoła Minimalna

Popularne posty z tego bloga

Świadectwo z czerwonym paskiem

Petycja ONLINE i petycja dla urzędu MEN

Co szkodzi w szkole?