System działa bo się zazębia.

Za mało, za mało, za mało.

Dwie klasy uczone przeze mnie tak samo. Dwie klasy czwartoklasistów. Obie o podobnym potencjale. W obu dzieci lubią matematykę, cieszą się gdy jest zastępstwo z matematyki, witają mnie rano słowami "fajnie że dziś będzie matematyka".

W obu klasach nie zadaję prac domowych, w obu dzieci hurtowo chodzą do tablicy, w obu lubią bawić się matematyką.

Oczywiście nie w 100% populacji, bo byłoby zbyt cukierkowo. Są pojedyncze osoby, które nie mają tyle zapału co koledzy.

Niby nie można dostrzec żadnych różnic. Różnice pojawiły się na wywiadówce.

Jedni rodzice w jednej z grup ze zrozumieniem obserwują moje poczynania, cieszą się z tego że dzieci lubią matematykę, że nie są do niej zrażone.

Jednak w drugiej grupie pojawia się zgrzyt.

Gromkim głosem oznajmia się, że dzieci nic nie umieją, że nic nie pracują w domu, że mają za dobre oceny, czyli 6, że rodzice boją się jak pójdzie egzamin ósmoklasisty za cztery i pół roku.

Tak, mowa tu cały czas o uczniach czwartej klasy.

Być może już dziś są zarezerwowane miejsca w topowych liceach, a ja nie przykręcając śruby marnuję powierzone mi dzieci.

Część rodziców chciałaby nawet zmiany nauczyciela na bardziej stanowczego i klasycznego.

System działa.



Marcin Stiburski
Szkoła Minimalna

Popularne posty z tego bloga

Świadectwo z czerwonym paskiem

Petycja ONLINE i petycja dla urzędu MEN

Co szkodzi w szkole?