Nie gili-gili, mizi-mizi.
Czy gdyby ktoś bił nasze dziecko, czy nie użylibyśmy wszelkich dostępnych środków, aby temu zaradzić? Później już po fakcie, można z agresorem rozmawiać dyplomatycznie, w konwencji porozumienia bez przemocy. Ale w momencie dziejącej się krzywdy? Odbieram obecną sytuację w szkolnictwie jako bezpośrednią agresję systemu na dzieci. I wydaje mi się, ze adekwatnie reaguję. Nie gili-gili, mizi-mizi, nie negocjacje, a bezpardonowa obrona. Jak myślicie, czy przyciągnęłaby Was grupa, o filozoficznych rozważaniach o edukacji, o głaskaniu, o wzdychaniu nad ciężkim losem dzieci. Och losie, No cóż, A jakże, W rzeczy samej itd itp. Sam cały chodzę z emocji, gdy piszę kolejne wpisy, może niezrozumiałe, zbyt dosadne, może tnące na oślep. Ale to jest furia, zbierająca się we mnie latami, spowodowana wcześniejszymi latami własnej edukacji. Czasami pół kroku się wycofam, pod wpływem sugestii, ale sam się wtedy zastanawiam czy dobrze zrobiłem. Gdy widzę obecnego ucznia 7-...