Ambicje rodziców
Batożymy swoje dzieci, chłoszczemy dodatkowymi zajęciami.
Jeszcze konie, szachy, basen, nauka szybkiego czytania, karate, joga, relaks u psychologa poznawczego, przeplatane chemią analityczną, fizyką fazy skondensowanej, biologią molekularną, ekonomią chińskiego Aliexspress.
Gdy dziecko złapie na chwilę oddech fundujemy mu język angielski dla biznesu przemysłu naftowego.
To wszystko okraszane zajęciami motywującymi, jak w sieci sprzedaży bezpośredniej.
Jesteśmy głusi na wycie tych samotnych przemęczonych dzieci, które chciałyby już tylko pobujać się na trzepaku i polizać lizaka.
Ulotki korepetytorów porównuję do ulotek dealerów proponujących ekstazy zakres podstawowy i heroinę zakres rozszerzony dostępną po 18:00.
Bieżące dopalacze dostosowane do indywidualnych potrzeb.
Rodzice to wytrzymają.
Nauczyciele/korepetytorzy wytrzymają.
Czy wytrzymają to szalone tempo uczniowie?
Są też inni rodzice.
Ci błagają, aby poturbowane dziecko wstało rano do szkoły, aby jeszcze wytrzymało kolejny dzień, kolejny tydzień, jeszcze kilka miesięcy do końca roku szkolnego. Mówią do swego dziecka, jeszcze trochę, byle do matury. Będzie ci trudno bez niej. Spróbuj jeszcze troszeczkę. A widzą, swe dziecko przemęczone, z depresją szkolną, które widzi samo absurd szkoły i rozsądne argumenty rodzica do niego nie trafiają.
Marcin Stiburski - Szkoła Minimalna
Marcin Stiburski - Szkoła Minimalna