Mafia podręcznikowa

Jest mafia paliwowa, jest mafia lekowa.

Ogromna kasa, niewyobrażalna, przepływa gdzieś obok i to nie rząd traci, bo za Margaret Thatcher należy powiedzieć, że rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy, a to tracimy MY z naszych portfeli.

Koleją mafią, która obraca ogromnymi pieniędzmi jest MAFIA PODRĘCZNIKOWA.

Sprawdźcie w drukarniach tzw ON-LINE jaki jest koszt wydrukowania książki 100-200-stu stronicowej, to około 6-7zł, teraz dodajcie marżę, a później uwzględniając te liczby pomyślcie o 5 milionach uczniów.

Nie zapominajcie jeszcze o tym, że każdy uczeń uczęszcza na 8-10 przedmiotów.

Pomyślcie o podręcznikach, o zeszytach ćwiczeń i o tym, że co kilka lat zmienia się podstawa programowa (ciekawe czy nie pod wpływem mafii podręcznikowej?), wymuszając wydanie kolejnych wersji tego samego podręcznika, aby był zgodny z nową podstawą. Czy zmieniła się w tym czasie grawitacja, data bitwy pod Grunwaldem, czy lewobrzeżne dopływy Wisły?

A gdy zabraknie tego wspaniałego wydanego na kredowym ciężkim papierze, krzykliwie kolorowego, przekombinowanego podręcznika, nauczyciele wpadają w panikę i KSERUJĄ, KSERUJĄ, KSERUJĄ 1000 stron i dają je uczniom.

Ale prócz wątku mafijno-finansowego i KSEROLOGII SZKOLNEJ, chcę coś powiedzieć o stylu nauczania przez nauczyciela. Stylu który wpływa na umiejętności pisania ucznia, na umiejętności notowana ważnych elementów, stylu który powoduje znużenie samego nauczyciela, oraz stylu wpływającego na zdrowie kręgosłupów naszych dzieci.

W tym moim pierwszym roku nauki w szkole, dowiedziałem się, ze istnieją PODRĘCZNIKI DLA NAUCZYCIELA. Oczywiście także wydawane w nowych wersjach wraz ze zmieniającą się podstawą programową.

Przejrzałem taki podręcznik i załamałem się. Jest to książka dla MAŁPY, którą przyuczamy do funkcji stania przed klasą, aby gdy nauczy się na pamięć treści z takiego podręcznika nauczyciela, poprowadzi WZORCOWĄ LEKCJĘ.

Czyli mamy MAŁPĘ, która dzięki podręcznikowi nauczyciela jest WZORCOWYM NAUCZYCIELEM. Ale czy staje się wtedy lepszym człowiekiem?

Czy nie na tym powinna polegać moja rola jako nauczyciela, aby korzystając jedynie z podpowiedzi wyłącznie JEDNEGO ZDANIA TEMATU LEKCJI, tą lekcję poprowadzę w sposób ciekawy i pomysłowy?

Nie chcę być małpą przed uczniami, a żywym człowiekiem, który mając pasję do danego przedmiotu pokazuje, że można tą wiedzą emanować.

Jestem wychowany na sposobach nauki z lat osiemdziesiątych, kiedy najważniejszym wyposażeniem ucznia był zeszyt w kratkę lub w linie. Ówczesny podręcznik, którego treść nie zmieniała się przez dziesięciolecia był wtedy pomocny, bo nie było wtedy Internetu. Podręcznik dla ucznia powinien być jedynie leksykonem, encyklopedią zagadnień, dostosowaną do poziomu rozwojowego ucznia.

Dzisiaj podręcznik to kalejdoskop kolorowych, przekombinowanych treści, to kredowy ciężki papier, to zmiany tego podręcznika co 2-3 lata. To zeszyty ćwiczeń, w który uczeń uczy stawiać się znak X lub PTASZEK. Super umiejętność dla naszych dzieci, nieprawdaż! Chyba wyborczych!

Dzisiaj to jest też podręcznik dla nauczyciela małpy, który w sposób automatyczny, powtarzalny, poprowadzi lekcję idealną.

Dlatego na moich lekcjach najważniejszy jest zeszyt ucznia, wypełniany ręcznie, a podręczniki które otrzymali ze szkoły, każę im trzymać w domu i je tam jedynie przeglądać jeżeli zabraknie im pomysłu na zdobycie wiedzy. Gdy leżą te podręczniki w domu, to także kręgosłupy dzieci mówią „dziękuję”.

Dlatego podręcznik/poradnik dla nauczyciela odrzuciłem możliwie daleko, aby nie obrzydzić sobie przyjemności tłumaczenia 1000 raz tego samego w 1000-ny możliwy sposób.

Marcin Stiburski

Szkoła Minimalna

Popularne posty z tego bloga

Świadectwo z czerwonym paskiem

Petycja ONLINE i petycja dla urzędu MEN

Co szkodzi w szkole?