Rekrutcja postawiona na głowie


Rekrutacja.
Nie zmienimy edukacji, nie zmieniając zasad rekrutacji.
Pamiętam czas, kiedy jechało się do szkoły lub na studia, a tam po egzaminie wstępnym wisiała gdzieś wielka płachta wyników. Człowiek z drżeniem serca jechał palcem po tej liście, jechał coraz niżej i niżej i liczył na to, że jego palec zatrzyma się przed czerwoną kreską. Bycie pod krechą, przekreślało marzenia. Nad dawało nadzieję na przyszłość, ulgę pomieszaną z radością.
Pod taką listą działy się różne emocjonujące sceny. Krzyki, płacz, wkurzenie, tańce współzwycięzców i wspólne umawianie się na zalanie robaka przegranych.
Czerwona krecha decydowała za nas, wóz albo przewóz.
Najciekawsze, największe emocje budziło bycie na styku tej krechy i z jednej, i z drugiej strony.
Wiem, bo doświadczyłem oby stanów. Tak mało brakowało, aby…
Niestety tak jest ułożone prawo oświatowe, że naszymi punktami znaczącymi, naszymi checkpointami, są momenty rekrutacji. I okazuje się, że możemy dużo zmienić pomiędzy nimi, choć jest to trudne z powodu przyzwyczajeń i świętej tradycji, ale zmienić formy edukacji finalnie możemy.
Ale same zaś checkpointy są opisane wyraźnie w przepisach. Za co ile punktów można dostać, jakie są procedury. I z tego powodu często się słyszy gorzkie stwierdzenie, że uczymy się pod egzaminy, pod maturę. Że wszelkie odstępstwa edukacyjne, choć pociągające, ciekawe, miłe, innowacyjne należy porzucić, bo czeka nas w przyszłości egzamin i późniejsza rekrutacja.
Mimo tak usztywnionych reguł gry można z tą materią także się mocować.
Znam jedną szkołę w Warszawie, gdzie uczniowie po ukończeniu szkoły podstawowej przystępowali do obowiązkowego dla nich egzaminu ósmoklasisty i ODDAWALI PUSTE KARTKI, po podpisaniu listy obecności na egzaminie. Otrzymywali z tego egzaminu ZERO PUNKTÓW.
Wiedzieli co chcą robić i w jakiej szkole średniej, wiedzieli też jakie są tam warunki rekrutacyjne.
Zero punktów z egzaminu im w zupełności wystarczało.
Nie założyłem jeszcze swojej szkoły, bo uczę się i zbieram doświadczenia, ale marzy mi się taka, także dopasowana do istniejącego systemu prawnego, w której będę mógł przyjmować w procesie rekrutacyjnym NAJGORSZYCH UCZNIÓW. Wiem, że wśród nich są nieoszlifowane diamenty, które warto pokazać w świetle całemu Światu.
Dlatego, w szkole swoich marzeń, czerwona kreska stałaby na głowie i tym razem dawałaby nadzieję tym, którym z różnych powodów dotychczas się nie powiodło.

Szkoła Minimalna

Popularne posty z tego bloga

Świadectwo z czerwonym paskiem

Petycja ONLINE i petycja dla urzędu MEN

Co szkodzi w szkole?