Wizyta pod tablicą

Gdzie jest ten stres przy tablicy?

Pamiętacie jak czuliście się kiedy wywoływał Was nauczyciel, abyście wystąpili przy tablicy i rozwiązali tam zadanie przed klasą. Co czuliście w brzuchu, jak pociły się Wam ręce, czy drżał Wam głos. Jak reagowała klasa, na Wasze błędy?

Czy występ przy tablicy musi być tak stresujący?

Zaproponowałem swoim uczniom inną formę tego występu.

Zadałem sobie pytanie, czy musi być to jeden uczeń, czy musi on tłumaczyć swoją wiedzę jedynie nauczycielowi.

Znalazłem odpowiedź. Zaprosiłem do tablicy uczniów hurtowo, najpierw po dwóch, potem po trzech, ostatecznie po tylu ilu wygodnie zmieści się przy tablicy.

Każdemu dałem coś do pisania, każdemu powiedziałem, aby znalazł sobie przestrzeń na tablicy na której będzie zapisywać swoje przykłady, każdego poinstruowałem, aby tłumaczył koledze obok, oraz aby kolega obok sprawdzał zapisy innego kolegi.

I to się dzieje, jeden myśli patrząc u sufit, drugi spiera się o wynik z kolegą czy koleżanką.

Konsultują się wzajemnie. Ja w tym momencie wcale nie jestem potrzebny.

Najpierw nieśmiało, powoli, a później utrzymujący się las rąk tych którzy czekali w kolejce do tablicy. Oczywiście jest gwar. Ale czy warto dla takich chwil oczekiwać ciszy?

Gdy padają pytania z klasy „Czy mogę jeszcze raz pójść do tablicy?” to myśli sobie człowiek, że tablica nie jest taka straszna.

W tą metodę weszli też uczniowie nieśmiali, ośmieleni masowością wydarzenia.

W pomyśle tym jest jeszcze coś fajnego.

Nie pozwalam uczniom zmazywać swoich przykładów.

Na końcu pokazuję im ich wspólną pracę. Wykonali kawał dobrej roboty.

Proszę na koniec, aby przepisali po kilka ulubionych przykładów w zeszytach.

Na kolejnej lekcji też będę miał wesoły wianuszek uczniów przy tablicy.

Marcin Stiburski

Szkoła Minimalna

Popularne posty z tego bloga

Świadectwo z czerwonym paskiem

Petycja ONLINE i petycja dla urzędu MEN

Co szkodzi w szkole?